Trzeba sie bylo tez czyms posilic. Co innego moglismy zjesc jesli nie niemeickie kielbaski: Bratwurst- mnimi!

No i w koncu glowna atrakcja dnia: Freimarkt. Duzo straganow z jedzeneim: slodycze, sery, kielbaski, pierniki, kanapki, ciasteczka, lody i sama nie wiem co jeszcze!
A na tym stoisku podoba mi sie wszystko. Wszytsko.

Klauny tez lubia slodycze- pewnie dlategp zawsze maja taki dobry humor:) Tez sprobuje- wzielam conieco do pociagu na kolajce. Wszyscy bylismy tak przeslodzeni po calym dni, ze nei zjedlismy, ale dobrze- zostalo na jutro:)
No i bylo tez cale wesole miasteczko:) Jak ja to zobaczylam, to nie moglam sie doczekac zeby z czegos skorzystac. Ostatecznie wybralismy roller coster.
aaaaaaaaaaaaaaaaaaa aaaaaaa a a a uuuuuuu, nieeeeeeee aaaaaaaaa stop stop aaaaaaaaa!

A to jeszcze jedna ciekawostka. Nie wiem jak sie nazywa ta gra, ale polega na wyelowaniu żabą w doniczke. Zaba lezy na wyrzutni. Gracz uderza mlotkiem(czerowna strzalka) i zaba wyskakuje (trajektoria lotu- niebieska strzalka). Jak sie uda, to wygrywamy maskotke, a jak nie to nie.....
Cztery czerowne serducha! jak nas tu nie kochac:)!!!

Jak sie okazalo w Bremen tez sa wiatraki, a ja glupia jechal do Amsterdamu, zeby je zobaczyc.
I po co?
3 komentarze:
Aż sprawdziłam na mapie położenie Göttingen i Bremen! Ładnie podróżujesz, nie powiem ;)
A Niemcy, jak Niemcy... Czysto, kolorowo, kulturalnie, przesłodko, jak z obrazka... Ale brakuje im słowiańskiego temperamentu, duszy, spontaniczności, pewnie doskonale wiesz, o czym mówię.
kochana, to byl FREIMAAK a nie MARKT :D hehehe
ale byla niesamowita wycieczka... milusio :)
no to je juz nic nie rozumiem_ co to jest MAAK??? mniejsza o nazwe- fajnie bylo:)
Prześlij komentarz