
Na przystanek odprowadzili mnie Kasia i Antonio (sa kochni!!), za co dostali ciasteczka:)

A z powrotem do autobusu towarzyszla mi rodzinka. Oni tez sa kochani, ale nic nie dostali, musza sie zadowolic tym, ze mnie nie ma juz w domu;)
Nie obylo sie bez wpadek. Po pierwsze wydrukowalam zly papierek, bo jak sie okazalo kartka z duzym napisem na froncie: "TWOJ BILET" to nie bylo to, ale do autobusu wsiadlam. Kierowcy zobowiazali sie pilnowac takiej "gapy" no i mialm sie przesisasc w Katowicach. o 6 ranow yrwana ze snu uslyszalam, ze ludzie jadacy w kierunku Kielc maja sie przesiasc. Ochoczo chwycilam za bagaze i zaczelam ladowac sie do drugiego autobusu. Kierowca zapyla gdzie jeade, ja na to, ze do Starachowic. On twirdzil,ze tam nie jedzie, wiec zaczelam go przekonywac, ze i owszem, bo Starachowice sa za Kielcami. Poszedl wiec upewniec sie do mojego bylego kierowcy czy aby na pewno nie jedzie do Starachowic,niestety mial racje i skwitowal to, ze " z babmi zawsze sa problemy" ( tu nie ma racji).
Chcialm jeszczer pokazac jak wyglada standarowe, polskie centrum turystyki ( na zalaczonym zdjeciu). Nic dziwnego,ze ludzie chca jechac w swiat, jak najdalej...:)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz