Jedlismy rozne rzeczy, w roznych miejscach i o roznych porach. Prezentuje kilka przykladow:)

Reguly sa takie. Trzeba sie najpierw zarejestrowac. Losowo zostaje przydzielony partner/partnerka do gotowania. Dostaje sie tez instrukcje, ktora czesc sie przygotowuje: przystawki ( ja mialam), danie glowne, czy deser.
1. Na piewrszym zdjeciu widac przystwaki, ktore przyrzadzilam razem z Stefani- Niemka. Powinny przyjsc do nas dwie grupy dwuosobowe a przyszla jedna trzyosobowa (nieznani nam wczesniej ludzie), ale i tak bylo milo i smacznie, dostalysmy komplement (juz po imprezie), ze nasze przystwaki byly smaczniejsze od dania glownego-hmmmmm:))


3. No i znow sie pozegnalismy, bo nadeszla pora na deser- bylo ciasto bananowo czekoladowe wedlug przepisu francuskiego- "miod w gebie", bylo slodko:)
Wszystko skonczylo sie wielka impreza, gdzie mozna bylo wyskakac nabyte kalorie!
Fajny pomysl, okazja do poznania nowych ludzi i potraw, a gdyby tak zorganizowac cos takiego w Warszawie-hmm:)))
A propos nowych potraw. Do Antonia przyjechali rodizce i przywiezli mu duzo jedzonka, ciasto od siostry i kasztany! Antonio zorganizowal nam wieczor Portugalski: kasztany i konsumpcja win porugalskich- kilka do porownania:) Szkoda, ze nasze kasztanki sa niejadalne:(




Znalezlismy ksiazke z potrawami wegetarianskimi- sceptycznie do tego podchodze, choc, jak widac, Szymon tryska optymizmem. Ja jednak wole "miecho" i wiem, ze nei jestem osamotniona:)

Jak najbardziej miesny posilek. Zdjecie ma tytul:" dwie Doroty robia kotlety". Polska kolacja na Studentendorf. Szefem kuchni byl Kuba, a robilismy danie tajlandzkie (o ile dobrze pamietam) wazne,ze bylo smaczne i duzo! Byl polski element Milena zrobila szarlotke:)

Jedzenie na swierzym powietrzu. Wyprawa w gory Harz, z ambitnym celem osiagniecia Brocken-najwyzszego szczytu. Planu nie udalo sie zrealizowac, ze wzgledu na przeszkody naturalne, ale wycieczka byla niesamowita ( o czym pozniej) . Po morderczym marszu nawet kanapka z tygodniowego chleba i bez masla smakowala wysmienicie..... zwlaszcza w tak przyjemnych "okolicznosciach przyrody"

Niedzielny wypad do Northeim, gdzie odbywal sie targ. Sprzedawcy stali na duzych samochodach i krzyczeli. Nie wszystko moglam zrozumiec, ale chodzilo o to,zeby od nich kupowac. A my mielismy swoje zapasy- ciasteczka:)

A teraz cos troche z innej beczki. W jednym kacie naszej kuchni dorobilismy sie "kanap"- moze to troche za duzo powiedziane, ale jest mieciutko. W tym obszarze panuje "strefa wolna od nauki" pod grozba 50 batow. Informacje powiesilismy w kilu jezykach, zeby nie bylo.... Zaangazowani w akcje byli wszyscy moi wspollokatorzy ( na zdjeciu, brakuje tylko Marii) i jeszcze kilka osob- tlumaczy:) Zapraszam wiec do kuchni:D!!

2 komentarze:
ja chce przepis na ciasto bananowo-czekoladowe!!
obierasz banany ze skorki, a czekolade z opakowania. banany kroisz, a czekolade kruszysz, do tego przygotowujesz mase ciastowa, niby jak kruche i wszystko wkladasz do formy i pieczesz nie wiem jak dlugo- az bedzie dobre! bardzo prosty przepis;))
Prześlij komentarz